Wystawy

Olly olly oxen free

8.03–7.04.2019

Zamek Sielecki, Sosnowiec, PL

Kurator: Adriana Zimnowoda

„Wszystkie obrazy ukazujące gwałt zadany atrakcyjnemu ciału są w pewnym stopniu pornograficzne. Ale obrazy tego co odrażające, też mogą uwodzić. Wiemy wszyscy, że tym, co spowalnia ruch na autostradzie w pobliżu okropnego wypadku samochodowego, nie jest zwykła ciekawość. Wielu pragnie ujrzeć coś makabrycznego”[1].

Jak zatem „protestować przeciwko cierpieniu, w odróżnieniu od przyjmowania go do wiadomości?” – kontynuuje wątek Sontag. Jak uniknąć pułapki, by tragedia ludzka nie otarła się o banał przekazu, i banał odbioru. Prawdziwy dramat, czy na globalną, czy intymną ludzką skalę odbywa się przecież „poza kadrem”. Wątpliwości, które Sontag rozwijała w Widoku cudzego cierpienia, dotyczące odbioru fotografii, zwłaszcza fotografii reportażowej (uważanej niemal za synonim sfotografowanej sytuacji) rodzą się także w przypadku każdego obrazu wizualnego, który epatuje dosłownością,   okrucieństwem i odrażającą formą. Czy dosadnie ukazana choroba w postaci ciała „obrzydliwego”, zniekształconego, wystawionego na światło bezlitosnych jupiterów cudzego oka, przybliża widza
do problemu cierpienia, czy może powoduje wyłącznie dreszcz niezdrowej ekstazy, nie zaprzątając sobie głowy podmiotowym doświadczeniem. Jak zatem powinien wybrzmieć ten „kłopotliwy” temat?

Motyw choroby w historii sztuki zachodniej pojawiał się sporadycznie, i nie należał do tematów faworyzowanych przez artystów. Z problemem zmierzyła się Frida Kahlo, która z malarstwa uczyniła kronikę przebiegu choroby, dokumentującą kolejne jej etapy, oraz rezultaty licznych operacji. Nieco wcześniej, XIX-wieczny malarz francuski, Théodore Géricault, w  latach 1822-1824 na zamówienie władz paryskiego szpitala Salpêtrière, stworzył portrety osób chorych psychicznie. Werystyczne przedstawienia naznaczonych obłędem twarzy, miały stanowić wizualną dokumentację różnego typu szaleństwa.

Zainteresowanie kwestiami ciała i schorowanej cielesności jest rdzeniem wypowiedzi artystycznej Agnieszki Jaworek. Perspektywa oglądu zjawiska, którą stosuje artystka jest zgoła odmienna od przedstawionych przykładów. W szerokim zakresie zainteresowań Jaworek znajduje się ludzki organizm doświadczony chorobą, relacje pomiędzy dysfunkcyjnym ciałem a psychiką chorego, problem percepcji osoby chorej przez środowisko oraz wybrane zagadnienia z szeroko rozumianej dziedziny bioetyki, jak Foucaultowska biopolityka, i wynikająca z niej biowładza.

Metoda obrana przez artystkę przypomina taktykę, którą w obliczu śmiertelnej choroby stosowała wspomniana Sontag: poznać wroga (przyjrzeć się mechanizmom, zrozumieć proces choroby, opracować strategię, opisać zjawisko) i… pokonać wroga. W tym niezwykle dynamicznym procesie, spolaryzowane „kondycje umysłu” – z jednej strony chaos,  przerażenie i niemoc, z drugiej  chłodny sceptycyzm beznamiętnego obserwatora – walczą o głos pierwszeństwa. Jak widać, postawa dystansu nie wyklucza udziału w żywiole, chociaż rzadko bywa dominująca w tej grze o życie. To jednak żywioł wymykającej się kontroli choroby, intensyfikuje pytania, i domagające się na nie odpowiedzi. Spotkanie z kimś chorym – podkreśla artystka – to spotkanie z kimś realnym. Z człowiekiem radykalnym w swej jednostkowości, bytem konkretnym i indywidualnym”.

Jak stawia pytania Jaworek? „Ja plotę i knuję. Badając rzeczywistość przy pomocy sztuki, obieram metody, mające być przewrotne już u samej podstawy. Traktuję sztukę jako sposób poznawania, nazywania i określania świata, jako konkret sprowadzony na pewnym poziomie do abstraktów i pojęć abstrakcyjnych, które w jakimś, ni to ścisłym, ni to intuicyjnym wymiarze, dają się wypowiedzieć. Są jak kamień rzucany w wodę, zamieniający przejrzystą taflę w przestrzeń zaburzoną, poruszaną kręgami fałd rozchodzących się we wszystkie strony”.

Jaworek „ubiera” temat w atrakcyjną wizualnie formę; perfekcyjnie wykonane instalacje i obiekty, fotografie, grafiki oraz rysunki naniesione na wysokiej jakości papier, świetliste, różnokolorowe neony, wciągające wzrok niczym szyldy pulsujących życiem miast. Przekornie i inteligentnie! Widz „wchodząc w wystawę”, niepostrzeżenie zaczyna „poruszać się w temacie”, chociaż nic nie boli, nic nie wstrząsa, nie zmusza oczu do odwrócenia w geście obrzydzenia, bądź, niepotrzebnego nikomu politowania. Każdy cykl, jak odrębny luminofor, zabarwia unoszący się w przestrzeniach wystawy (w metaforycznym sensie), gaz szlachetny i bezwonny, niedostrzegalnie wciąga w wir refleksji nad chorobą, ciałem doświadczonym,  i traumą pogwałconej intymności. I czyni to w sposób przewrotnie atrakcyjny. Stanowi rodzaj przeżycia surrealnego.

O wystawie Olly olly oxen free[2] (do której odnoszę się w tekście) miałam przyjemność kilkakrotnie opowiadać, oprowadzając po wystawie. Były to grupy młodzieży, w tym jedna składała się z osób dotkniętych chorobami fizyczno-psychicznymi. Tego poziomu wnikliwości (interpretacji jakże trafionej) na taką skalę nie doświadczyłam w całej mojej pracy kuratorskiej. Prawdopodobnie sensualny wymiar wystawy wywołał swego rodzaju poczucie bezpieczeństwa, które zaowocowało wylewnością młodych, doświadczonych chorobą interpretatorów. Las wiszących Lenibusów, sprowokował pytanie o wielowymiarowość świata, pozwolił uchwycić kontekst metafizyczny i zastanowić się nad adekwatnym narzędziem poszukiwań – infantylnym, intuicyjnym językiem niewyedukowanego dziecka (jak w Alfabecie Róży).  Ruchoma projekcja emitowana na podłodze galerii (przez większość dorosłych kojarzona z wodnym akwenem), przez młodzież została „odszyfrowana” jako obraz będący wynikiem przeprowadzonego rezonansu magnetycznego. Atmosfera przestrzeni galeryjnej Suche liście zasypanej tysiącami blistrów po lekach, oświetlonej zimnym światłem neonu I don’t know skojarzyła się młodzieży ze stanem depresyjnym, Sanfilippo – z układem krwionośnym lub łańcuchem DNA, Plamy łóżkowe z nudą, bólem, smutkiem i wstydem. Jeszcze większym zaskoczeniem była dla mnie decyzja jednej z opiekunek grupy, która uznała, iż, ze względów terapeutycznych, przyprowadzi podopiecznych dotkniętych autyzmem. W niedalekiej przeszłości, pewien profesor filozofii zadał mi pytanie (wynikające, jak mniemam, z jego własnych, nurtujących go refleksji) o sens pracy w batalii o uwrażliwienie społeczeństwa, tak na polu filozofii, jak sztuki. Przyznam, że po doświadczeniu z wizytującą w galerii młodzieżą, podchodzę do tematu nieco mniej sceptycznie.

Zastanawiając się nad podsumowaniem, przez dziesięć niemal lat rozwijanego przez Jaworek projektu oscylującgo wokół dysfunkcyjnego ciała, mam wrażenie pewnego niedosytu. Myślę, tu o zaledwie dotkniętym przez artystkę, szalenie atrakcyjnym interpretacyjnie temacie biowładzy. Jaworek przemilcza dywagacje światopoglądowe, jej refleksja dotyczy tematu praw pacjenta do godnego poszanowania integralności jego osoby, równej dostępności do usług medycznych, prawa do samostanowienia w obliczu choroby i stawianej  diagnozy. Także społecznej polityki wspierającej nadzwyczaj prężnie rozwijający się przemysł farmaceutyczny. Nie wiem, na ile nieodwołalnie i radykalnie „zrywa” Jaworek we własnej twórczości wszelkie konotacje z Bios. W każdym razie z wielkim zainteresowaniem przyjrzałabym się podjętemu przez artystkę problemowi „podmiany” biopolityki (mającej przecież służyć wyłącznie ochronie ludzkiego życia), w zdegenerowaną jej odmianę – tanatopolitykę, znaną z barbarzyńskich praktyk rządów totalitarnych, czy działań terrorystycznych. To jednak, która z warstw rzeczywistości ludzkiego bytowania okaże się dla Agnieszki Jaworek atrakcyjna – czas pokaże.

[1] S. Sontag. Widok cudzego cierpienia. Wyd. Karakter. Tłum. S. Magala. Kraków 2010. S. 114-115.

[2] Wystawa w Galerii Extravagance Sosnowieckim Centrum Sztuki–Zamek Sielecki [8.03.2019–7.04.2019] miała charakter retrospekcji dotychczasowego dorobku twórczego. Projekt wystawy obejmował trzynaście cykli powstałych w latach 2010-2019, na które złożyły się: Zaburzenia obsesyjno-kompulsyjne (2010), Niechciana intymność (2010-2012), Promienie (2010-2013), Ciało czarne (2013), Zugzwang (2013), Plamy łóżkowe (2013-2014), Suche liście (2014), Stój spokojnie (2014), Alfabet Róży (2015), Lenibus biały (2016), Przyrząd niepraktyczny (2017), Quassary (2017) oraz najnowsza artystyczna, dotąd nie pokazywana realizacja Sanfilippo (2019). Wystawa stworzyła możliwość zapoznania się z wieloma technikami artystycznymi, które Jaworek stosuje jako środek wypowiedzi, w tym wypadku były to: grafika, malarstwo, rysunek, wideo art, instalacja, obiekt, neon.


Tytuł wystawy zapożyczony został ze stosowanej w amerykańskiej dziecięcej zabawie kompilacji słów oznajmiającej przerwanie zabawy i zakończenie gry.  Artystka użyła tej właśnie gry słownej dla zaakcentowania linii demarkacyjnej, którą oddziela dotychczasową sferę tematycznych zainteresowań od, zarysowujących się w ostatnim czasie, nowych artystycznych idei, które zamierza rozwijać. Inaczej ujmując, domyka drzwi pochłaniającego ją w ostatnich latach tematu ciała schorowanego.

XXVIII Festiwal Ars Cameralis: Więcej Światła!

15–19.11.2019

Muzeum Zamkowe, Pszczyna, PL

SURVIVAL 17: Utajone

28.06–2.07.2019

Pod Ciśnieniem, Wrocław, PL

Kuratorzy: Michał Bieniek, Anna Kołodziejczyk, Ewa Pluta, Daniel Brożek, Małgorzata Miśniakiewicz

Organizator: Fundacja Art Transparent

Kokon

20.04–12.05.2018

KunstvereinGRAZ, Regensburg, DE

Kurator: Albert Plank

Connect

3–16.06.2017

Rondo Sztuki, Katowice, PL

Katowice i Londyn prezentuje ponad roczną współpracę 30 polskich i brytyjskich artystów. Projekt Connect powstał we współpracy z British Council, Arts Council of England. Został również wsparty przez program „Kultura Polska na Świecie” z Instytutu Adama Mickiewicza w Warszawie. Pierwsza odsłona Connect odbyła się w PLY Gallery w Londynie w grudniu 2016. W Katowicach ekspozycja miała miejsce w Rodzie Sztuki w czerwcu 2017.

QUASSARY

4.02–28.02.2017

Galeria Szara, Katowice, PL

Dokumentacja wystawy pracy doktorskiej pt. Aegrum corpus quassari etiam lenibus solet offensis*. Alfabetyzm i analfabetyzm zdrowotny.

*Tłum. Chore ciało zwykło drżeć nawet pod lekkim dotykiem.

Nowe Otwarcie

9.10–26.10.2015

Akademia Sztuk Pięknych, Katowice, PL

Lumo Bjalistoko

4.10.2014

Park Stary przy Teatrze Dramatyczny, Białystok, PL

SURVIVAL 12: Przedświt

27.06–1.07.2014

Dawny budynek Instytutu Farmacji Akademii Medycznej, Wrocław, PL

Kurator: Szymon Kobylarz

Współpraca scenograficzna: Marcel Sławiński, Katarzyna Sobańska

SURVIVAL 12: Miasto – stan zapalny

27.06–1.07.2014

Dawny budynek Instytutu Farmacji Akademii Medycznej, Wrocław, PL

Kuratorzy: Michał Bieniek, Anna Kołodziejczyk, Anna Stec

Miejsce na oddech

14.06.2014

Walcownia Cynku, Katowice, PL

Spotkania pod moją nieobecność

29.03–13.04.2014

Rondo Sztuki, Katowice, PL

Kuratorzy: Marta Kudelska, Maciej Skobel

Wychodzenie autora poza przeżycia, które zamierza odzwierciedlić w swojej pracy, jest najtrudniejszym etapem procesu twórczego. Chęć obejrzenia siebie i własnych doświadczeń z zewnątrz, stanowi główną przyczynę odcięcia się od swoich odczuć. Zacieranie się granic oraz problem z precyzyjnym opisaniem wydarzeń, powodują oddzielanie się ich od rzeczywistości. Efektem tego jest przegrupowanie i rozmieszczenie danych w zupełnie nowym otoczeniu, które jest dosłowne, ale nierealne. Kondensacja licznych zdarzeń, najbardziej pasujących do obranej twórczej perspektywy, wytwarza obraz zniekształcony, ciężki do udowodnienia. Odniesienia przeniesione do nowego środowiska, nie posiadają już tych samych zależności. Ciąg definicji i skojarzeń zaczyna majaczyć w zupełnie innym kontekście. Wyizolowanie się od określonego doznania, wydaje się niezbędnym warunkiem rozpoczęcia tworzenia. Dzieło jest jednak odbierane w konkretnej rzeczywistości, od której sam autor odsuwa się, by móc je stworzyć. W momencie jego prezentacji widzom, zdanie twórcy wobec własnego projektu ma taką samą wagę jak głos odbiorcy. Autor nie jest żadnym autorytetem. Bez względu na to, co chciał stworzyć, zrealizował co mu się udało. Jego ocena staje się jedną z wielu subiektywnych opinii. Nie jest ani bardziej wnikliwa, ani bardziej powierzchowna, niż analiza innych odbiorców. Świadomość tego co zamierzał, zawsze będzie mu uniemożliwiała odbiór tego, co wykreował.

– Agnieszka Jaworek

Zugzwang

11.10–2.11.2013

Dwie Lewe Ręce Gallery, Katowice, PL

– kto dzwonił?
– znajoma z Polski. Artystka. Mówi, że chcieli ją oszukać na pieprzu. Robimy razem projekt w galerii sztuki, który polega na rozsypaniu na podłodze pieprzu i soli w formie szachownicy. Na tylnej ścianie powiesimy neon ZUGZWANG.
– I ty się dziwisz, że chcieli ją oszukać? Kogo innego ma oszukać firma handlująca pieprzem, jak nie dziewczynę, która zamierza go rozsypać na podłodze?

Jaki jest sens pokrycia całej podłogi pieprzem i solą?
w założeniu wystawa ma rejestrować w ten sposób obecność każdego widza. Nikt nie zobaczy pierwotnej pracy, a jedynie to, co zostało po poprzednim odbiorcy. Poza tym w Katowicach dzieje się tak niewiele, że czasem po zobaczeniu kilku wystaw przez resztę miesiąca nie ma co oglądać. A tak, przy każdej wizycie w lewych rękach wystawa zawsze będzie wyglądać inaczej.

– pomysł jest naprawdę ciekawy. Podaj tę kopertę, to narysuję, jak będzie wyglądać.
– Tak. Właśnie coś takiego utwierdza mnie w przekonaniu, że jak nie znasz się na sztuce, to nic w życiu nie tracisz i że zajmuje się nią margines społeczeństwa, który nie potrafi się w nim odnaleźć.

Na czym polega idea wystawy?
przestrzeń w galeriach jest nietykalna i bezosobowa, ludzie boją się wejść, a co dopiero zapytać. ZUGZWANG to oddanie widzom prawa do obecności w przestrzeni wystawienniczej, to powrót komunikacji pomiędzy widzem, artystą, a przestrzenią.

– Projekt nabiera rozpędu. Mamy nawet sponsora, który pokryje koszt produkcji neonu.
– Wciągacie do tego pieniądze innych ludzi!? We Francji znowu obcięli budżet dla Luwru. Macie szczęście, że kryzys nie dotarł do Polski.

Dlaczego akurat pieprz?
z tym pieprzem to jest u nas jak ze wszystkim. Wydajesz pieniądze, klęczysz godzinami na podłodze, żeby go równo ułożyć, a na końcu i tak wyrzucasz wszystko na śmietnik. Na Śląsku rynek sztuki prawie nie istnieje, ludzie twierdzą, że artysta to nie zawód, a rodzice pytają się, kiedy zaczniesz prawdziwą pracę. Pomimo to czujesz jednak, że musisz tworzyć.

Zugzwang – sytuacja w szachach, w której wykonanie ruchu powoduje natychmiastowe pogorszenie pozycji strony będącej na posunięciu. W 1923 r. Aron Nimzowitsch wygrał partię z Friedrichem Sämischem, która jest określana jako nieśmiertelna partia zugzwangowa.

Artystka – Agnieszka Jaworek, 1985, ASP Katowice. Autorka pomysłu wystawy, zaprojektowała neon, z soli i pieprzu usypała szachownicę.

Kurator – Filipka Rutkowska, 1991, student historii sztuki, napisał tekst i pomógł w pracy fizycznej przy sypaniu soli i pieprzu.

Gospodarz – Maciej Skobel, 1986, zgodził się, żeby na podłodze jego Galerii rozsypać sól i pieprz.

URBILD/ABBILD

30.08–13.09.2013

lokal_30, Warszawa, PL

Kuratorki: Anna Rowińska, Milena Natalia Soporowska

Medycyna jako ideologia

18.06.2013

Galeria BWA, Katowice, PL